Refleksje (trasa TZ)
Świerzbi mnie, żeby jako pokłosie tegorocznej imprezy napisać kilka słów refleksji (usprawiedliwienia?) dotyczących trasy TZ.
Zwykle takie "wynużenia" są zupełnie nie w moim stylu, ale muszę przyznać, że włożyliśmy dużo serca i pracy w przygotowanie dla Was tej TZ-ki. Koncept był gotowy już w zasadzie tydzień po zeszłorocznym BambInO :), a teren jak mało który nadawał się do takiej "azymutówki", no może poza Borami Tucholskimi.
Przygotowując tę trasę/mapę miałem przekonanie, że będzie wymagająca, ale chciałem stworzyć coś nietuzinkowego, a zarazem dającego pole do popisu dla uczestników (czyli coś poza standardowym "dojdź do kropeczki/kółeczka i dopasuj jeden z obróconych i/lub zlustrowanych wycinków A-Z leżących z boku mapy".
Z generalnie płynących głosów zadowolenia na mecie wnioskuję, że jakość mapy nie stanowiła problemu.
Specjalnie dopracowywałem opis trasy co do słowa, aby nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Z drugiej strony jestem zwolennikiem opisów zwięzłych, precyzyjnych, niewprawiających w osłupienie uczestnika już na starcie imprezy, kiedy to trzeba czasem zastanawiać się co autor miał na myśli lub powątpiewać w swoje zdolności czytania ze zrozumieniem.
Wydawało mi się, że określenie "treść topograficzna wycinków mogła zostać obrócona" będzie jednoznaczna. W końcu "treść topograficzna wycinków" to jednak co innego niż "wycinki", a tym bardziej wyznaczone azymuty. Tym bardziej, że mowa o "azymutach ze środka wycinka do środka kolejnych", a środki wycinków mimo ich obrotów przecież nie zmieniają położenia. W ostateczności w razie wątpliwości uczestnicy mieli możliwość podejścia i rozwiania wątpliwości na starcie, ale nikt tego nie zrobił.
Niestety okazało się, że spora część ekip dopuściła (z tego co pamiętam relacje na gorąco) możliwość obrotu także samych azymutów, co zupełnie skomplikowało i w zasadzie prawie że uniemożliwiało realne pokonywanie trasy.
Moja wizja podejścia do tej trasy była następująca, i tak też to rozważaliśmy z Mariolą konstruując mapę i trasę:
- można było próbować dzięki precyzyjnym pomiarom na starcie próbować wyrysować sobie położenie środków kolejnych wycinków, co znacznie uprościłoby pokonanie trasy (wykreślam azymut i odległość na mapie drożni, oznaczam położenie w ten sposób dwóch pierwszych środków, następnie mierzę azymut jednego z nich do drugiego i odszukuję taki azymut wyrysowany przy którymś z wycinków- nie sprawdzałem tego, ale raczej kąt i odległość muszą być unikatowe- wówczas wiem jaki to wycinek, wyrysowuję od niego przynależne mu kolejne azymuty i tak dalej; być może nie udało by się tego na 100% zrobić do samego końca i w racjonalnym czasie, ale w znacznej mierze ułożyło by to wejście w trasę)
- drugi sposób mógł polegać na pójściu w jeden z dwóch startowych azymutów, dopasowanie wycinka dopiero w terenie na podstawie okolicy, a następnie wyrysowanie z tego miejsca na mapie kolejnych azymutów i obserwacja pod kątem zbieżności kolejnych azymutów z już wrysowanymi wycinkami, żeby nie trzeba było biegać tam i z powrotem (wówczas na przykład już okazałoby się, że wcale nie trzeba wracać na start aby zaliczyć wycinek z drugiego azymutu)
- trzeci sposób najbardziej wyczerpujący fizycznie i chyba najmniej efektywny, to robienie azymutów od danego wycinka metodą tam i z powrotem- ten sposób jako "morderczy" z założenia odrzuciłem, choć z pewnością nie doceniam kondycji niejednego ze startujących
- czwarty sposób mógł polegać na wyborze od początku jednej z sekwencji azymutów, a następnie po zrobieniu kilku kolejnych PK powrót "biegiem" do punktu wyjściowego i zrobienie np. drugiego, niewybranego początkowo kierunku i następujących po nim azymutów
Fioletowe punkty na mapie miały stanowić swego rodzaju koła ratunkowe dla ekip, które w pewnym momencie wykoleiłyby się z azymutówki, żeby miały możliwość zrobienia reszty PK z pominięciem max. kilku, bez kolejności wracania na metę z niczym. Miały też stanowić pomocniczy element "układanki" przy wyrysowywaniu azymutów "na sucho".
Aby naprowadzić uczestników na te rozwiązania techniczne podkreślałem przed imprezą konieczność zabrania linijki i kątomierza oraz zostawiłem dużo wolnego miejsca wokół nitki drożni aby można było sobie rysować to, o czym napisałem powyżej.
Niestety w kontekście punktacji poszczególnych drużyn i tego, że miażdżąca większość ominęła około połowy PK, fakt iż Marcinowi udało się zrobić całą trasą prawie "na zero" jest dla mnie marnym pocieszeniem.
Z pewnością duży wpływ na trudność trasy miał fakt, że wszystkie PK znajdowały się de facto poza planem mapy i tu zgadzam się z Justyną, że taka sytuacja wykracza poza ogólny regulamin organizacji turystycznych InO PTTK w kat.TZ, gdzie zapis mówi aż o min. 30% PK w planie mapy- tylko, że sami z doświadczenia wiemy- kto tego w naszym środowisku przestrzega? Natomiast 0% to nijak nic w pobliżu 30% więc może po prostu przesadziłem :)
Zastanawiałem się też nad kwestią limitu czasu, ale po zakończeniu imprezy i ocenie kart doszedłem do wniosku, że wydłużenie limitu o 1 czy nawet 2 godziny niewiele mogłoby pomóc, skoro w zasadzie regułą było wejście w "tłuste" minuty nadal z brakiem około połowy PK.
Podsumowując, przykro mi z powodu frustracji zawodników oraz niewykorzystanego potencjału mapy i rozstawionych PK. Mam materiał do przemyślenia na kolejne edycje. W zeszłym roku "przegięte" było TU, teraz wyszło chyba bardzo dobrze. W tym roku poniosło mnie może za bardzo na TZ. Zatem "do trzech razy sztuka" i mam nadzieję, że za rok, o ile uda nam się zrobić imprezę. wreszcie będzie wszystko w miarę OK.
Na chwilę obecną mogę zdradzić, że powstał już koncept kolejnej trasy TZ. Aż szkoda, że kolejny pażdziernik jest dopiero za rok :). Mogę zdradzić na razie tyle, że na pewno postaram się zbliżyć bardziej do owych 30%, mapa powinna być bardziej "tradycyjna", ale pomysł, wydaje mi się, będzie niecodzienny.